czwartek, 22 kwietnia 2010

Martenice już dawno zdjęte, a z wiosną tak różnie.

Martenice już dawno zdjęte, a z wiosną tak różnie. Raz cieplej, raz zimniej, na Czarnym Wierchu padał wczoraj ponoć jeszcze śnieg. Bociany trochę się tym zdezorientowały, jaskółki także, na szczęście temperatura w Sofii nie spadła poniżej 4 stopni, kwitnące drzewa nie przemarzły. Powinno być dobrze.
Wysyp Martenic na drzwach nastąpił tuż przed Wielkanocą, ale niektórzy Marteniczki nosili jeszcze w cerkwi podczas mszy Wielkanocnej. Widać nie spotkali do tego czasu bociana, ani jaskółki. W centrum Sofii jest z tym pewien kłopot. Ale gdy drzewa owocowe zakwitną, nie trzeba dłużej zwlekać, można Marteniczkę podarować takiemu owocowemu drzewku. (Można i włożyć ją pod kamień, ale chyba metoda nie jest już zbyt popularna, jako mniej widowiskowa). Uwielbiam ten marcowy zwyczaj. Szkoda, że my Polacy nie mamy tradycji noszenia czegoś biało-czerwonego na przykład w dniu 3 maja. Węgrzy na przykład w dniu 15 marca przypinają do piersi kokardkę w narodowych barwach by upamiętnić rocznicę wybuchu Wiosny Ludów. Niezależnie od tego, czy ich poglądy są lewicowe i popierają postkomunę, czy są prawicowymi wyborcami Viktora Orbana. Bardzo ładny zwyczaj. Ależ odbiegłem od marteniczkowego tematu :)  Pod spodem do obejrzenia zdjęcia, a tu przypomnienie mojego wcześniejszego wpisu objaśniającego czym są Martenice.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz