czwartek, 8 października 2009

Chodzenie po ogniu

O chodzeniu po ogniu po raz pierwszy przeczytałem zdaje się w roku 1987. Wychodząc z warszawskiego muzeum techniki natrafiłem na stoisko z różnorakimi publikacjami. Między książkami poświęconymi technice znalazły się też publikacje dotyczące psychotroniki. Fundusze jakie posiada na wycieczce nastoletni wycieczkowicz pozwoliły mi na zakup 2 pozycji. Obie autorstwa słynnego badacza zjawisk nadprzyrodzonych, pana Lecha Emfazego Stefańskiego. Jedna opisywała wywoływanie stanu alfa, druga poświęcona była greckiemu misterium ognia zwanemu Anastenaria. Do obu publikacji dołączone były kasety magnetofonowe spreparowane tak, aby synchronizować działanie półkul mózgowych. Kaseta do broszurki poświeconej Anastenariom zawierała oryginalna muzykę zarejestrowana podczas tego misterium. „Wiedzę” z broszurek wchłonąłem w drodze powrotnej, ale kaset nie miałem gdzie odsłuchać. Wracając z dworca, mimo późnej pory, odwiedziłem swojego przyjaciela. Razem zajmowaliśmy się astronomią, fotografią, szeroko pojętą techniką i przyrodoznawstwem. (Konstruowaliśmy różne zabawne rzeczy, między innymi czuły galwanometr by posłuchać jak mówią rośliny - działał świetnie – rośliny rzeczywiście „mówią”, tylko nie bardzo potrafiliśmy wtedy zrozumieć co).

Zostawiłem przyjacielowi jeden z zestawów, akurat mnie przypadła broszura o stanie alfa, jemu o Anastenariach. Dwie godziny później odbieram telefon, przyjaciel krzyczy do słuchawki:
- [seria przekleństw, przeciągająca się seria przekleństw]…sobie nogę!!!
- jak to poparzyłeś sobie nogę? - pytam przerażony.
- przeczytałem broszurkę, włożyłem kasetę do Kajtka (taki ówczesny polski walkman bardzo podłej jakości) i zapuściłem. Wydawało mi się, że nogi zrobiły mi się trupio zimne, więc zapaliłem świeczkę i trzymałem nogę nad jej płomieniem. I tak sobie zrobiłem strasznego bąbla.


Próbowaliśmy dojść przyczyn niepowodzenia. Takie znaleźliśmy wtedy wytłumaczenia:
- płomień świecy miał temperaturę jakieś 1100 stopni zamiast 500
- nie słuchał muzyki w skupieniu. Mniej więcej w połowie kasety zadzwoniła do niego dziewczyna. Rozmowa nie była długa, bo pokłócili się o coś, ale o koncentracji i transie nie mogło być już oczywiście mowy.
Po tej spektakularnej i bolesnej porażce sam już próby nie podjąłem i o całej historii zapomniałem na długie lata.

W poprzednią sobotę oglądałem w bułgarskiej telewizji program o chodzeniu po ogniu. Dowiedziałem się, że Nestinari – ludzie, którzy robią to bez szkody dla swojego ciała, na co dzień żyją normalnie, mają rodziny, pracują, chorują nawet. Co ich wyróżnia? Specjalnego rodzaju predyspozycje oraz czystość duchowa. Tylko osobom o nieskazitelnej duszy Bóg pozwala bez obrażeń zetknąć się z ogniem. Nie może tego robić każdy, o czym boleśnie przekonują się nieliczni śmiałkowie, którzy spacer po rozżarzonych węglach kończą w szpitalu z poparzonym stopami.

Święty Ogień w Prawosławiu ma miejsce szczególne (napiszę o tym więcej w okolicy Wielkanocy - jedną z jego cech jest to, że nie parzy). W przypadku Nestinariów, ogień jest jak najbardziej normalny, a odporność na niego zsyła Bóg podczas misterium wyłącznie nielicznym. Odporność ta w niektórych wypadkach rozciąga się nie tylko na ciało, ale i na ubrania osoby tańczącej na żarze. Pięknie tę wiarę ilustruje animacja stworzona przez współczesną bułgarską artystkę Marię Tsanevą.



Nestinarka trzyma w dłoniach ikonę przedstawiająca Św. Konstantyna i Św. Elenę, to na cześć tych właśnie świętych odbywa się ogniste misterium.

Nestinarstwo wpisane zostało niedawno na listę niematerialnego dziedzictwa ludzkości UNESCO. Znalazło się tam obok Tanga, w którym głównych aktorów spektaklu trawi ogień wewnętrznego pożądania przekładający się na kroki i ekspresję tańca. Ekstaza cielesna w Tangu - duchowa czystość w Nestinarstwie. Cóż za para!

Gorąco polecam następujące lektury, gdzie o chodzeniu po ogniu można przeczytać więcej:

Hipotezy co do mechanizmów ochronnych, trochę historii, demistyfikacja.

A ten link pokazuje, że chodzenie po ogniu jest szeroko znane w różnych kulturach i pod różnymi szerokościami geograficznymi.

Mam straszną ochotę zobaczyć Nestinaria na żywo, w odpowiednim momencie wybiorę się pewnie w stosowną okolicę u podnóża Strandży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz